Powracając jeszcze na chwilę do czasów dzieciństwa – wtedy całym światem, autorytetem, byli dla mnie Rodzice. Przecież nie byle kto potrafi powiesić szafkę w pokoju albo zrobić najlepszy dla nas sernik. Wraz z wiekiem dało się niestety zauważyć, że czynności, które wówczas były dla nas nieosiągalne, stają się codziennym obowiązkiem, zwykłym, dotyczącym każdego. Czy Rodzice przestali z czasem być dla mnie autorytetem? Czy znalazłam sobie kolejny, pasujący do obecnego etapu w życiu?
Pozostawiając temat Rodziców (są wiernymi czytelnikami, więc wolę nie pisać odpowiedzi na pierwsze pytanie, bo sernika już nie zobaczę, a szafkę będę musiała sama przykręcić), dla mnie autorytety nie mają zbyt dużego znaczenia w mojej ścieżce życiowej. Nie powiem, że nie podziwiam niektórych wykładowców, osób medialnych czy nawet moich rówieśników. Owszem, podziwiam – za wiedzę, pasję czy własny pomysł na życie. Podziwianie jednak to według mnie odrębna kwestia niż autorytet.
Dla mnie autorytet jest jednostką, która sprawia, że dążę do bycia taką jak ona, do osiągania równie istotnych sukcesów, wręcz mogę powiedzieć, że identycznych. Ale czy życie na modłę drugiej osoby ma jakiś sens? W dzisiejszych czasach, kiedy dostęp do wszystkiego jest na tyle rozwinięty, najwięcej zależy od nas samych. Powiedziałabym, że autorytet w dzisiejszych czasach to temat przedawniony, ale pojawia się ktoś na kształt inspiratora. Inspirator, który pozwala nam kształtować nas samych i podążać ścieżką życiową wykreowaną samodzielnie.
Czy to, że według mnie nie ma już w kulturze społeczeństwa tematu autorytetu, wpływa dobrze na obecne pokolenie? Do najmłodszych nie należę, ale plasuję się gdzieś po środku piramidy wieku studenta i zdaję sobie sprawę, że moje spostrzeżenia mogą się różnić od tzw. „młodszego” pokolenia, jednak to jak żyjemy w społeczeństwie, jakie jest nasze podejście do pracy, nauki i rozwoju – wszystko to kształtuje się w nas gdzieś w dzieciństwie. Autorytet, który choćby był w wielu dziedzinach „naj”, nie nauczy nas podstaw życia. A skoro mamy podstawy, to dlaczego nie iść dalej własną drogą? Dlaczego nie dążyć do własnych celów? Dlaczego nie kreować swojego życia wedle naszego upodobania? Korzystajmy z inspiracji, korzystajmy z wiedzy i doświadczenia innych, ale pozwólmy sobie realizować swoje własne „ja”. Podążanie ślepo za kimś lub za czymś chyba nigdy mnie nie przekona, może to kwestia mocnego charakteru, a może tego, że w dzisiejszych czasach wcale nie potrzebujemy autorytetu? Myślę, że z tym pytaniem Was zostawię i pozwolę na chwilę refleksji: Czy dla Was istnieje dzisiaj coś takiego jak autorytet?