Portal Informacje UE we Wrocławiu

Ekonomia i medycyna (lektura obowiązkowa)

Data opublikowania: 08.06.2017

Esej ma poruszyć serca i pomóc w naprawie systemu organizacyjnego lecznictwa w naszym kraju. Spostrzeżenia, uwagi, hipotezy, pytania i fikcję daję pod rozwagę czytelnika…
Zaprasza prof. Antoni smoluk
    Jakość i medycyna! Jak mierzyć jakość usług medycznych? Oto zasadnicze pytanie. Czy długością życia? Czy czasem oczekiwania na przyjęcie przez specjalistę? Czy miarą cierpienia chorych? Czy sprawnością fizyczną społeczeństwa? Czy procentem dochodu narodowego przeznaczonego na ochronę zdrowia? Służba zdrowia jest złożonym organizmem społecznym. Jakość tego systemu ocenia się przez pracę poszczególnych zespołów. Najsłabsze ogniwa określają efektywność całego systemu. Piętą Achillesową naszego medycznego łańcucha jest demokracja i etyka. Demokracja oznacza równy i bezpłatny dostęp wszystkich obywateli do usług medycznych. Brak ograniczeń finansowych zamula system. Kto pierwszy ten lepszy; rozstrzyga kolejka, a zapobiegliwych nie brakuje. Niska etyka – to liczne protekcje i bezmyślne automatyczne procedury lecznicze. Ordynator w szpitalu dba głównie o swoich prywatnych klientów. Lekarz daje zielone światło w dostępie do ograniczonych zasobów rodzinie swego kolegi. Pracownicy służby zdrowia leczą się na zapas bo mają taką okazję, gdy jednocześnie brakuje środków dla potrzebujących. Chory może czekać lat kilka, a jeśli nie umrze to w końcu potraktuje się go jako jednostkę statystyczną dającą dochód. W aptece na placu Kościuszki we Wrocławiu był w latach ubiegłych napis złotymi zgłoskami głoszący że zdrowie ogółu jest prawem najwyższym. Salus aegroti suprema lex.

    Zdrowie i opieka medyczna, to jeden z głównych czynników określających jakość życia. Długość życia nie jest tak istotna jak się to dzisiaj nagłaśnia. Lepiej być rok orłem niż dziesięć lat padalcem. Osoby starsze wegetują – nie mogą cieszyć się pełnią życia z naturalnych powodów. Śmierć jest dopełnieniem narodzin.
Jakość jest preferencją – relacją zwrotną i przechodnią. Relacje zwrotne porównują każdy obiekt ze sobą; przechodniość, czyli tranzytywność, jest zgodnością ocen: jeśli A jest lepsze niż B i B jest lepsze niż C, to A jest lepsze niż C. Preferencje tworzy się na podstawie eksperymentów – ankiet. Częstotliwość wizyt prywatnych – płatnych – jest dobrą oceną jakości społecznej służby zdrowia. Im więcej takich przypadków, tym państwowa organizacja medycyny jest gorsza. Jest to indeks bardzo prosty, ale jednocześnie bardzo informacyjny.

   Żyjemy w czasach niespotykanej eksplozji chorób nerwowych. Ongiś uważano te przypadki za opętanie przez złego ducha; dziś próbujemy je leczyć. Są też egzorcyści. Bo istotnie nawet najcięższy ból ciała jest niczym w odniesieniu do bólu duszy. Dusza i ciało to jedność. Medycyna preferuje ciało, o psyche nie pamięta. Brakuje psychiatrów. Zasadnicza część medyków zajmuje się ciałem. Wydaje się właściwym – w równych proporcjach – podzielenie medycyny na część leczącą ciało i tę drugą leczącą duszę. Potrzeba tyle samo specjalistów od duszy co od ciała.
   Czym jest rozwój organizmu i życie? Jest to nieustanny podział komórek. Jeżeli życie można utożsamić z podziałem komórek, to powstaje pytanie czy wzrost włosów jest tej samej natury? Czy włos rośnie, czy też tworzy się jak pajęczyna lub włókno syntetyczne? Włos wydaje się być substancją rogową zastygłą po wyciśnięciu z mieszka jak pasta do zębów z tubki. Włosy się tworzą, ale nie rosną – rosną tylko w sensie tradycyjnym. Stan naszego owłosienia jest silnie związany z życiem seksualnym. Wielkości te są skorelowane dodatnio – więcej włosów więcej seksu. Włosy wypadają w młodym wieku przypuszczalnie głównie z powodu zakłóceń życia płciowego. Jest to temat szeroki i słabo zbadany.

   Miażdżyca jest także powiązana z seksem i kondycją naszych włosów. Żyły, tętnice i serce tworzą krwioobieg. Kardiolodzy powinni być również i dermatologami. Celem życia jest prokreacja, nic więc dziwnego że cały organizm jest podporządkowany sile rozrodczej.

   Jakie są granice, czy takie granice istnieją, ingerencji medycznej w organizm ludzki? Czy skalpelem można traktować każdą część ciała: mózg, serce, wątrobę i śledzionę? Skalpelem leczono choroby psychiczne nacinając płat mózgu. Była za to nagroda Nobla z medycyny w 1949 roku. Później poszliśmy po rozum do rozciętej głowy. Po drugie, czy chemicznie, środkami farmaceutycznymi można dowolnie nasycać żywy organizm? Lek jedno polepsza, a sto pogarsza. Ból jest oznaką że organizm próbuje sam się leczyć. Stłumienie bólu wyłącza mechanizm homeostazy. Medicus curat – natura sanat nie przeszkadzajmy uzdrawiającym siłom natury. Po trzecie, w jakim zakresie i z jakim natężeniem można na organizm oddziaływać falami promienistymi i dźwiękowymi? Oczywiście fale ułatwiają diagnozę i mogą być pomocne w leczeniu. Jednakowoż najlepsze diagnozy pochodzą od lekarzy, intuicyjnie wyczuwających rodzaj promieniowania idącego od chorego. Takie diagnozy są bezbłędne i natychmiastowe; niepotrzebne są uciążliwe dla pacjenta, kosztowne i długie badania laboratoryjne. Analizy chemiczne zarządza się standardowo po to tylko by na pacjencie więcej zarobić i rozmyć odpowiedzialność za ewentualny błąd. Rozmowa towarzyska lekarzy i farmaceutów o zawale i postępowaniu z chorym kończy się totalną kłótnią; poglądy na tę przypadłość są pomiędzy nimi diametralnie różne. Kuriozalnie brzmi informacja, że ci sami lekarze w charakterze biegłych sądowych wydają zgodną ocenę. Liczy się głównie solidarność zawodowa, a dobro pacjenta jest na dalszym planie. Po czwarte wreszcie, medycyna oddziałuje na chorego psychicznie – zaleceniami i radami. Kiedyś próbowano nawet leczyć hipnozą. Być może hipnoza jest niezłą metodą leczenia niektórych chorób nerwowych. Czym jest choroba? Definicja zależy od wieku organizmu. Stan normalny w młodości, bywa chorobliwy w starości i odwrotnie. Hipokrates łączył chorobę z równowagą czterech płynów rządzących organizmem. Brak równowagi humoralnej oznacza właśnie chorobę. Humory – płyny ożywcze organizmu – wiązał z czterema porami roku. W zależności od pory roku dominował w organizmie określony humor. Cztery pory roku naturalnie związane są z kołem zodiakalnym, a stąd już bardzo blisko do wpływu gwiazd na zdrowie ludzkie. Odnowy medycyny jednakowoż nie należy chyba szukać w astrologii. Służba zdrowia jest chora. Czy rząd się troszczy o zdrowie obywateli? Zajączek wraca do domu. – Dlaczego tak śmierdzisz? – Spotkałem wujka Misia. Pytał o moje zdrowie, o zdrowie całej naszej rodziny. Uradował się naszym zdrowiem, a później wytarł moim futerkiem północną część swego ciała. Przed głosowaniem obiecują wszystko, a po wyborach zachowują się jak niedźwiedź z bajki o zajączku – szary obywatel staje się papierem higienicznym. Warszawo napraw medycynę, tego oczekuje cała Polska. Nie amputuj, nie wycinaj! Protezuj oględnie! Primum non nocere! Lekarze to sól ziemi, to ręka kojąca wszelką boleść. Tak właśnie całą służbę zdrowia widzi większość naszego społeczeństwa. Do lekarza ma się takie samo zaufanie jak do księdza na spowiedzi. To co on powie jest święte i staramy się pilnie wypełniać jego wskazania. Objawia się to nawet w tytułowaniu każdego lekarza doktorem. Pogardliwe określenie konował jest rzadko spotykane, chyba że w sensie żartobliwym. Doktorku sic, tylko ty możesz mi pomóc. Dla przeciętnego pacjenta lekarz jest ostatnią instancją, bogiem który może sprawić ulgę. Najwyżej ceni się lekarzy którzy niczego nie wymagają i farmaceutycznymi środkami sprawiają chwilową ulgę. Takie leczenie w szpitalach jest powszechne. Jednakowoż jest to odsuwanie choroby w przyszłość i jednocześnie skracanie życia. Pastylki łagodząc ból niszczą układ nerwowy i mózg. Skutki będą gorsze niż pozornie wyleczona choroba. Półpasiec traktuje się jak zwykłe odleżyny. Doktorom medycyny, nawet profesorom do głowy przyjść nie może myśl, że półpasiec jest skutkiem osłabionego i zniszczonego systemu nerwowego. Dla świętego spokoju dają choremu więcej farmaceutyków by spał spokojnie. Po którejś porcji zaśnie na wieki. Wśród lekarzy trafiają się również, chociaż rzadko, kreatury działający złośliwie – konowały – okazujący swe niezadowolenie na chorym. Dentystka pojedzie wiertłem niby przypadkiem po szkliwie zdrowych zębów, chirurg bez potrzeby przetnie zwieracz, lub ważny mięsień brzucha. Po takiej operacji chory pozostaje inwalidą do końca życia. Chirurdzy to elita elit. Otacza ich dobra i zwykle zasłużona sława. We wrocławskiej katedrze barokowa kaplica w północno-zachodnim narożniku jest im dedykowana; za wzór pewnie posłużyli rękodzielnicy średniowieczni.

   Lepiej zapobiegać chorobom niż je leczyć. Ważna jest więc higiena ciała, ale również i duszy. W zdrowym ciele zdrowy duch. Choroby psychiczne – jak wspomniano wyżej – często zewnętrznie niewidoczne, są o wiele cięższej natury niż dolegliwości organów cielesnych. Higiena psychiczna zaczyna się w rodzinie, a ma być kontynuowana w kościele i szkole. Wiele zależy od wychowania i wzajemnych relacji międzyludzkich. Stres związany jest z nieprzyjaznym otoczeniem. Najtańsze leki to: ruch, sen i modlitwa. Ciężka praca męczy ciało, ale uzdrawia duszę.
   Ważna jest dieta; świeże produkty roślinne sprzyjają zdrowiu. Czy mleko i nabiał są odpowiednie dla ludzi starych? Mówi się, że mlekiem starców jest wino. Stary organizm często już nie trawi ciężkiej kazeiny. Biblia wyróżnia trzy zasadnicze produkty spożywcze: wino, chleb i oliwę. Są one także podstawą wyżywienia starożytnych Greków; personifikują je siostry: Ojno – wino, Spermo – zborze i Elais – oliwa. W księdze Rodzaju mówi się, że po stworzeniu Bóg przeznaczył na pokarm dla ludzi i zwierząt tylko rośliny; do naszego menu mięso weszło później.

   W codziennej higienie musimy szczególnie dbać o czystość wszystkich otworów ciała: uszu, oczu, nosa, ust i tych dwóch równie bardzo ważnych na drugim końcu ciała. Niehigieniczne życie skutkuje najczęściej nieprzyjemnym wyziewem z ust; na przypadłość tę cierpią osoby będące ciągle pod wpływem silnego stresu. Miernikiem higieny społecznej jest stan banknotów i monet – w mniejszym stopniu. Tłuste, brudne, pomięte i porozrywane banknoty świadczą doskonale o stanie higieny społeczeństwa i jednocześnie pokazują kulturę ogólną tyczącą się troski o dobro publiczne. Pieniądz jest dobrem publicznym, o które winniśmy szczególnie dbać. Wskaźnik higieny jest jednocześnie indeksem troski o dobro publiczne.

   Czy sól i cukier są produktami szkodliwymi? Użyte w miarę i w odpowiednim miejscu są smaczne i zdrowe. Na temat szkodliwości tych produktów, soli i cukru, jak również tłuszczów wszelkiego rodzaju, tworzy się teorie różnorakie. Jeśli koncern produkujący margarynę dobrze zapłaci, wtedy badania potwierdzają dobroczynny wpływ jego produktów na zdrowie. Nauka jest niestety sprzedajna. Biała śmierć jest najczęściej w kitlu. Żartobliwie mówi się o lekarzach pierwszego kontaktu i lekarzach ostatniego kontaktu. Lekarz pierwszego kontaktu bywa w sensie dosłownym i przenośnym lekarzem ostatniego kontaktu; dostęp do specjalistów jest trudny.

   Siedemnastego listopada 2016 roku zdarzyło się, że karetka we Wrocławiu czekała w szpitalu pełne pięć godzin by oddać chorego w ręce ludzi w bieli. Ostry dyżur szpitalny jest tępy – jest słabo przepuszczalną błoną. Jaki był dalszy los tego cierpiącego nie wiemy; chyba czekał dalszych pięć godzin na przydział łóżka i leczenie. Cierpiał w milczeniu. Temida jest ślepa, a medycyna jest głucha i ślepa: nie reaguje na rozpacz. Problem przyczyny i skutku jest stary jak filozofia. Powszechnie uważa się, że przyczyna zawsze poprzedza skutek; jest jeden wyjątek od tej zasady, gdy lekarz kroczy w kondukcie pogrzebowym swego pacjenta. Celnym komentarzem do żartu epistemologicznego jest osiedlowy informator. Dwie trzecie reklam zamieszczonych w tym prospekcie, to medyczne usługi lecznicze i upiększające. Całość wieńczy piękna koda – anons zakładu pogrzebowego oferujący luksusowe usługi.

   Nie ma medycyny, jest Health Industry – przemysł zdrowotny. Chorzy to jednostki statystyczne dające dochód. Lekarze są spolegliwymi pracownikami międzynarodowych korporacji produkujących wyroby medyczne w szerokim sensie. Aby być lekarzem wystarczy mieć dwa słowniki. Jeden to spis alfabetyczny chorób z podaniem przy każdej chorobie specyfików produkowanych przez korporację, która go wydała. Drugi w odwrotną stronę: spis leków wraz z chorobami przy których się je zaleca. Lekarz jest więc kryptopracownikiem koncernu medycznego, czasem nawet kilku. O jakości wyrobów farmaceutycznych świadczą dołączone do nich ulotki; są one coraz dłuższe, niekiedy na kilka stron drobnego druku. Im więcej zastrzeżeń – tym gorszy lek. Koncern dba o alibi – o ochronę prawną. Ulotki – wbrew zamierzeniom firmy – jednocześnie świadczą, że leki nie są dobrze przetestowane. Stare leki bronią się same. Sławomir Mrożek w jednym ze swoich dramatów spopularyzował bladziową industrię. Jest to nowy dział produkcji społecznej powstały w Rosji po upadku Sojuza. Naturalnie nie chodzi tu o rakietę, lecz o były związek radziecki. Rosyjski termin Mrożka oznacza zinstytucjonizowane usługi sprzedajnych panien mężczyznom w potrzebie. Korporacyjni mafiozi kupili medyczną drobnicę na wagę. Analogia pełna.

   Diagnozy stawia nie lekarz – powtórzmy raz jeszcze – bo już nie ma takich lekarzy którzy intuicyjnie, jednym rzutem oka, rozpoznają chorobę i zalecają leczenie – najczęściej bez farmaceutyków, bez chemii. Diagnozuje komputer na podstawie licznych badań szczegółowych. Analizy te to zasłona dymna czyniona dla zwiększenia zysku, jednocześnie alibi w przypadku błędu w sztuce.
Postępowanie lege artis nie oznacza troskę o chorego lecz interes medyka. Hipokrates nakazywał po pierwsze nie szkodzić. Zasadę tę zredukowaliśmy do troski o finanse: primo zarabiaj. Błędem w sztuce nazywa się eufeministycznie zbrodnię jaką jest wycięcie zdrowej nerki zamiast chorej. Chorą nerkę leczy się, a nie wycina. Pilot, podobnie i saper, myli się tylko raz. Chirurg może sie mylić, na cudze konto dowolną ilość razy. Jeśli niszczącą człowieka pomyłkę uważa się za błąd w sztuce, to czym jest odpowiedzialność lekarza, to czym jest medycyna? Błąd w sztuce lekarskiej to: śmierć, kalectwo i cierpienie. Czy lekarz nie podejmuje raczej decyzji korzystnej finansowo dla kliniki, w której pracuje niż troszczy się o pacjenta? Osiemdziesięciodwu-letniemu choremu wycina się zaawansowanego raka. Pacjent po sześciu tygodniach umiera. Lekarz przeprowadzający kosztowną operację oświadcza: Wpuściliśmy powietrze. Zabieg przyspieszył rozwój choroby i śmierć. Błąd w sztuce oznacza, że medycyna w istocie nie jest nauką lecz właśnie sztuką – darem uzdrawiania ludzi.

   Lekarzem nie jest się więc z wykształcenia i dyplomu, lecz z urodzenia – jak u artysty. Janusz Korwin-Mikke słusznie zauważa, że istnienie ministerstwa obuwia doprowadziło by w Polce do tego, że ludzie chodziliby boso. Proponuje więc likwidację ministerstwa zdrowia. Bez tego resortu organizacja służby zdrowia będzie prosta i tym samym odpowiednia do potrzeb. Przy okazji likwiduje się tzw. kasy chorych i prywatyzuje medycynę. Każdy ubezpiecza się gdzie chce i na ile go stać. Obowiązkowe mogą być tylko ubezpieczenia zdrowotne tyczące się nagłych zachorowań na ulicy – jak w wypadkach drogowych.
Nie można, rozumie się, ograniczać praw ludzi mających dar leczenia. Nie dyplom jest podstawą praktyki lekarskiej lecz wiedza i talent. Tylko człowiek – nie komputer – może odczuć sygnały wysyłane przez chorego i dać właściwą diagnozę.
Inna sprawa to strajki personelu medycznego. Każdy strajk jest wymuszaniem nienależnych przywilejów. Strajk medyków jest zwyczajnym terrorem – przyłożeniem lufy do skroni. Mało zarabiasz w swoim zawodzie – to zmień prace! O poziomie płac decyduje ekonomia a nie terror. Równowaga oznacza sprawiedliwość społeczną. Chory jest również polski wymiar sprawiedliwości. Jak lekarz amputuje, a nie leczy stopę, bo na okaleczeniu pacjenta więcej zarabia, tak samo prawnik komplikuje sprawę prostą dla zysku. Nie liczy się stan faktyczny, lecz paragraf. Prawo organizuje społeczeństwo, nie rozbija je; jest zapisane w sercu, a nie w kodeksie. Prawnicy to zawód uprzywilejowany, podobnie jak: policjanci, wojskowi, sportowcy i inne grupy zawodowe. Przywileje mają także posłowie, senatorowie i wszyscy radni; w dobrze zorganizowanym społeczeństwie jedynym przywilejem może być talent i praca. Chcemy żyć bez troski, od imprezy do imprezy. Chcesz być pierwszym bądź sługą wszystkich. Brakuje Cyncynnatów. Czy jesteśmy narodem egoistów? Przeczy temu rotmistrz Witold Pilecki, który wybrał śmierć niż życie z raną serca.

   W Polsce jest niezwykle duży popyt na usługi medyczne; jest to skutek złej organizacji lecznictwa. Medycyna generuje również coraz to nowe usługi, które reklamuje się jak wyroby mleczarskie. Lekarze należą do najlepiej opłacanej grupy pracowników. Ich narzekania są sprzeczne z marką drogiego samochodu stojącego w garażu. Na wycieczkach zagranicznych, tych najdroższych, również nie brakuje medyków. Jak choroba – według Hipokratesa – jest wytrąceniem organizmu ze stanu równowagi, tak nieuzasadnione ekonomicznie płace określonej warstwy społecznej są chorobą zbiorowości – jakość życia całego społeczeństwa jest niższa niż być powinna. Gospodarka rozwija się wolniej. Tylko harmonia płacowa i właściwe proporcje w zarobkach dają optimum globalne. Dobro staje się złem gdy brak umiaru. Umiar zdobi człowieka – umiar jest cnotą. Unikaj lekarzy, módl się i pracuj, a będziesz zdrowy i nie zaznasz cierpień w długim życiu. Zdrowie to higiena; pięć minut gimnastyki rano i trzy minuty wieczorem, jarzynowa dieta z dodatkiem ryb morskich, mało mleka i jego przetworów, lampka czerwonego wina. Przy tej okazji przypomnę anegdotę natury medycznej o wyjściu Plebejuszy z Rzymu w roku 494 B.C. – była to słynna secesja ludu rzymskiego niezadowolonego z warunków życia na górę świętą. Konsul Meninius Agrippa przypowieścią o zbuntowanych członkach ciała przeciw żołądkowi uśmierzył bunt. Harmonijne współżycie jest lepiszczem scalającym i prowadzi do wspólnego dobrobytu. Miłość jednoczy; społeczność rozczłonkowana i podzielona ginie. Równowaga – equilibrium – to ceny rynkowe wszystkich towarów – również pracy lekarzy.

   Praca pielęgniarek – to rozmowa i picie herbaty. Chory wyje z bólu i nikt na to nie reaguje. Jego choroba – jego sprawa. Pobyt w szpitalu, na oddziale interny w 80% przypadków jest zbędny. Nie ma leczenia, jest przechowalnia ludzi przewlekle chorych. Od piątku do poniedziałku rodzina ma wolny weekend.

   Aby się leczyć trzeba być bogatym, silnym i zdrowym. Chory cierpiący i potrzebujący natychmiastowej pomocy, nie może być przyjęty przez lekarza w ramach kasy chorych; wyznacza się mu trzymiesięczny okres oczekiwania. Jeśli zapłaci 175 zł za wizytę, to zostanie przyjęty za kilkanaście minut. Ten właśnie chory miał potrzebę po raz pierwszy w życiu skorzystać z pomocy lekarskiej i mu jej odmówiono chociaż przez lata płacił ubezpieczenie zdrowotne i do kasy chorych wpłynęło od niego kilkaset tysięcy złotych. Czy nie należy kolejki do lekarzy wiązać z częstością wizyt w przychodni. Każde zarejestrowanie do lekarza musi być płatne – wystarczy kwota symboliczna 5 zł. Już ta drobna korekta spowoduje zmniejszenie kolejek i rejestrowanie się na wszelki wypadek, bo być może za pół roku będę potrzebował porady lekarskiej. Kto częściej korzysta z pomocy lekarskiej i czyje leczenie jest drogie, ten naturalnie winien płacić większą składkę, lub być daleko w kolejce do leczenia.

   Japoński płatnerz przed pracą kąpie się, ubiera czysty strój i modli się by jego produkt był dobry. W czasie pracy żadna zła myśl nie może mu towarzyszyć. Polski chirurg gdy szedł na zabieg był zły; krzyczał na chorego, że skonsumował już swoje skierowanie do szpitala. Pacjent bowiem przyjęty do tego szpitala i posadzony w piżamie w zimnym korytarzu na cztery godziny zdecydował się dalej nie marznąć i pójść do domu. Przyjęto go do tego szpitala w piątek, a wiadomo było że mogą się nim zająć dopiero w poniedziałek. Większość przyjęć to właśnie piątki. Dlaczego? Człowiek zasłabł na ulicy; wezwano pogotowie. Lekarz z karetki szturcha butem leżącego na skraju drogi omdlałego starca; według niego to pijak. Zniżenie się do potrzebującego pomocy biedaka jest ujmą dla medycyny. Jakże doktor z miasta, członek elitarnej grupy, może zajmować się łachmaniarzem? Chory był trzeźwy. Zdecydowana postawa obserwatorów przymusiła lekarza do udzielenia pomocy. Żary, kochane Żary! Bywa jednak, pewnie w większości, pogotowie dobre. W Świnoujściu lekarz przyśpieszył o 5 minut odpłynięcie promu; bo w karetce miał cierpiącego; w szpitalu chory nie czekał; konieczny zabieg zrobiono bez zwłoki. Tak być powinno wszędzie i zawsze, a nie tylko w Świnoujściu. We Wrocławiu zarówno pogotowie jak i szpitale są swojskie; nad chorym najpierw pastwią się tak zwani ratownicy, popisujący się wiedzą medyczną i para studiami, by następnie oddać go w ręce lekarzy – bogów szpitalnych. Biedak czekał kilka godzin na zabieg, który być powinien natychmiast wykonany w karetce.

   Inwestycje w służbę zdrowia tylko zwiększą kolejki. Jedynym rozwiązaniem jest pełna prywatyzacja. Początkowy okres będzie trudny podobnie jak było z likwidacją inflacji, ale bez urynkowienia medycyny nie będzie zadowolenia z pracy lekarzy, nie będzie zdrowia. Z medycyną jest jak z ubóstwem. Im więcej wydaje się na lekarzy, tym więcej chorych; im więcej wydaje się na likwidację ubóstwa, tym więcej biednych. Dobrze być chorym, dobrze być ubogim. Prekariat – ludzie z marginesu – jest liczącym się biorcą usług medycznych. Szpital traktują jak luksusowy hotel. Reformujemy więc służbę zdrowia i jednocześnie uszlachetniamy społeczność. Leczyć należy systemowo – pacjentów wraz z doktorami. Rewolucja zawsze wtedy jest skuteczna, przynosi dobre skutki, gdy najprzód zmienia serca. Nie zakłada się raju w piekle. Ustrój sprawiedliwości społecznej próbowano realizować wśród samolubów; skutek jest znany. W kapitalistycznej Szwecji było więcej socjalizmu niż w Polsce Ludowej. Miłość wzajemna i służba cementuje populację. Niewolnik wszystkich, jest panem siebie; wzajemna troska to ideał życia społecznego. Wolność to uświadomiona konieczność. Jesteśmy narodem rozpasanym. Każdy chce mieć służbę do wszystkiego; niech służący choruje, niech służący starzeje się – ja chcę być zawsze zdrowy i młody.

   Medycyna jest sztuką osadzoną na biologii. Uczniowie Hipokratesa tworzą niewidzialny uniwersytet medyczny, Akademię Zdrowia. Jest to elita rozpoznawalnych doktorów i uzdrowicieli. Członkostwo w tej instytucji jest z ducha a nie z papieru – powołanie a nie dyplom decyduje.
   Seks osłabia mężczyznę i wzmacnia kobietę. Wiedzieli już o tym filozofowie starożytnej Grecji. Wynika stąd różnica statystycznych dziesięciu lat w długości życia kobiet i mężczyzn. Zdrowe potomstwo będzie wtedy gdy małżonkowie będą w odpowiednim wieku. Wydaje się że optymalnym wiekiem zawarcia małżeństwa jest 18 lat dla mężczyzny i 23 dla kobiety. Zdrowe potomstwo rodzą kobiety młode i bez doświadczenia przedmałżeńskiego. Mężczyzna powinien być około pięć lat młodszy od swej żony. Jest to swoisty nawrót do matriarchatu. Dobro rodziny jest w rękach kobiety. Celem małżeństwa jest więc wydanie zdrowego i licznego potomstwa. Instynkt zachowania gatunku przewyższa instynkt głodu. Seks jest pospolitym lekarstwem na stres i kłopoty z nerwami. Nadużycia seksualne kończą się kolejką w przychodni podobnie jak ekscesy kulinarne. Warto więc, dla zdrowia, pamiętać o dekalogu i grzechach głównych. Nie idź za popędem zmysłów, nie dogadzaj sobie, trzymaj się złotego środka.
Wiedza tradycyjna nagromadzona przez wieki ma większą wartość niż planowe doświadczenia na szczurach. Nie można jej odrzucać w imię źle rozumianego postępu medycyny. Medycyna jest dumna z widocznego wydłużenia okresu życia. Żyjemy dłużej głównie z powodu wzrostu wydajności pracy i mechanizacji oraz automatyzacji tej pracy. Pracujemy lżej, odżywiamy się lepiej. Życie wydłuża głównie ekonomia, nie medycyna,. Chcemy żyć w dobrobycie. Nauka daje lekarzom doskonałą aparaturę, którą podziwiamy; decyduje jednak zawsze człowiek, a nie technologia. Bez nauki nie ma rozwoju medycyny. Chemia zapełniła apteki miliardami pastylek na wszystkie możliwe dolegliwości i półki marketów środkami czystości. Czystość, higiena i estetyka oraz przemysłowe normy i standardy produktów spożywczych są istotnym czynnikiem zdrowia. Nagłaśniane olimpiady i mistrzostwa piłkarskie też mają wpływ na zachowanie się ludzi i sprzyjają zdrowiu. Na długość życia większy wpływ ma gimnastyka umysłu niż aktywizacja mięśni. Szkolnictwo i otoczenie w którym żyjemy wymaga myślenia, a zdrowy mózg odsuwa śmierć naturalną. Wykształcenie ma więc zasadniczy wpływ na długość życia.

   Czy życie można objaśnić na drodze naukowej, czysto formalnej? Stary samochód oddany do warsztatu po dwóch tygodniach wraca lepszy niż nowy. Ze starym człowiekiem tak nie jest i być nie może.
   W fizyce obowiązuje zasada zachowania energii. Życie jest również odmianą energii, proponuję więc naukowy termin zoe na oznaczenie tej energii biologicznej. Synonimem zoe jest bios. Istotą życia jest ciągłe powtarzanie tego samego procesu bez zmiany istoty zjawiska. Formalnym modelem życia może być fraktal. Również ułamki łańcuchowe dobrze modelują pojęcie życia. Ułamek łańcuchowy można utożsamić z prostokątem, a wartością ułamka łańcuchowego jest stosunek boku krótszego do dłuższego. Ułamek łańcuchowy powstaje z odcinania z prostokąta kwadratów o boku równym krótszemu bokowi prostokąta. Proces ten powtarza się na kolejnych coraz mniejszych prostokątach. Jeżeli algorytm się kończy, to boki prostokąta są współmierne, a gdy się nie kończy niewspółmierne. Specjalnym złotym prostokątem jest taki prostokąt, z którego w każdym kolejnym kroku odcina się jeden kwadrat. Ten prostokąt, a właściwie odpowiadający mu ułamek łańcuchowy, dobrze modeluje istotę życia. Złoty prostokąt pozostaje złotym po każdym kolejnym odcięciu kwadratu. Krótszy bok złotego prostokąta równa się w przybliżeniu 62% dłuższego. Proporcja ta znana jest w architekturze od czasów starożytnych. Naturalnie obcinane kwadraty są coraz mniejsze lecz pozostała reszta zawiera w sobie całość. Dokładnie tak samo jest z pojęciem, któremu chcemy nadać formalną nazwę bios. Analogicznym prawem do fizycznej zasady zachowania energii jest biologiczna zasada zachowania życia. Energia życiowa zoe jest niedegradowana – jej quantum w kosmosie jest niezmienne. W biologii obowiązuje więc zasada zachowania energii życiowej, a w fizyce energii materialnej. Zmienia się forma życia bez zmiany istoty. Śmierć jednego organizmu jest jednocześnie początkiem drugiego.

   Organizmy ginące, można to zaobserwować na starych drzewach, wydają dużo nasion – intensywnie rozmnażają się. Spostrzeżenie to może pomóc objaśnić pospolitą chorobę zwaną rakiem. Rak jest reakcją organizmu na zmniejszającą się porcję zoe. Komórki mnożą się w zawrotnym tempie z nieznanego powodu. Przyczyną może być nadmiar energii życiowej lub jej brak. Sterować rozwojem komórek jeszcze nie umiemy; ten rozwój jest być może istotą życia. Nie potrafimy wytwarzać zoe sztucznie. Zoe ma oczywiście strukturę falistą. Wiedza o istocie zoe stawia lekarzy w rzędzie bogów. Rak może więc być lekarstwem na niknące w organizmie zoe? Wiedza absolutna w medycynie jest niemożliwa. Matematyka zna ciągi zer i jedynek, w których każda liczba naturalna zapisana w systemie binarnym ma dodatnią częstotliwość. Takie ciągi modelują to co się zwykle nazywa zdarzeniem losowym. Odrzucenie skończonej liczby wyrazów z ciągu losowego nie zmienia tej jego specyficznej własności. Podobnie rzecz się ma ze wspomnianym wyżej złotym prostokątem, z którego odcięty kwadrat nie zmienia jego szlachetnej własności. Życie, zoe, jest odpowiednikiem ciągu losowego. Na niwie medycznej oznaczać to może, że żadne działanie lekarskie w pewnych przypadkach nie będzie skuteczne. Śmierć jest zdeterminowana. Godnym uwagi przykładem przechodzenia od determinizmu do probabilistyki jest krwioobieg rozpoczynający się strukturą grubych arterii rozwidlający się kolejno, aż do sieci naczyń włosowatych.

   Na koniec nawiążę do słynnej wypowiedzi Jana Pawła II na placu Zwycięstwa w Warszawie. Niech Duch Twój zstąpi i odnowi oblicze ziemi – tej ziemi. Pauza w tej wypowiedzi, aktorsko rozegrana, była najlepszym komentarzem. Wszyscy zrozumieli doskonale jego myśl. Wiara papieża rzeczywiście spowodowała zmianę; po kilku latach Polska całkowicie się odnowiła. Może podobnie będzie i z medycyną. Niech duch twój zstąpi i odnowi medycynę – polską medycynę.

Voco, plango, frango
– wzywam, płaczę, straszę jak dzwon bijący na trwogę. Może skruszeją serca kamienne – nasze serca.
Po przeczytaniu proszę skopiować i podać dalej.



Profesor Antoni Smoluk
WydrukujWyślij do znajomego

ARCHIWALNE NUMERY

Wybrane artykuły z Portalu

zamknij
Nasza strona korzysta z plików cookies. Zachowamy na Twoim komputerze plik cookie, który umożliwi zbieranie podstawowych informacji o Twojej wizycie.
Przeczytaj jak wyłączyć pliki cookiesRozumiem