Wojenne opowiastki w Teatrze Polskim
Data opublikowania:
19.12.2019
| aktualizacja:
14.01.2020
Premiera Teatru Polskiego z 3 października 2019 roku o intrygującym tytule „Leśni. Apokryf” okazała się dla mnie sporym pozytywnym zaskoczeniem. Po pierwszych słowach mogłoby się wydawać, że będzie
to niesamowicie pozytywna recenzja, niestety aż tak cudownie nie jest. Widowisko w reżyserii Marty Streker jest po prostu dobre, nic więcej, co i tak po ekscesach związanych z tym teatrem jest
przyjemnym prezentem dla wrocławian.
Scena na Świebodzkim okazała się idealną przestrzenią pod ten spektakl. Duża hala, widownia po dwóch stronach „teatru wojny” i pięknie oszczędna scenografia,
która zarazem jest niesamowicie użytkowa, jak na tak kameralne widowisko. Scenografka Anna Trzpis-Mclean, operując takimi środkami jak kora drzewna wysypana w równym prostokącie, zwykłe wysokie
pniaki postawione na sztorc, mnóstwo użytkowych przedmiotów mających ciekawe zastosowania (prawdziwa jadalna kiełbasa z grilla!), potrafiła stworzyć niezwykłe pejzaże dla poszczególnych
scenek.
Niestety właśnie scenek. Spektakl na podstawie partyzanckich tekstów Różewicza, składa się z luźnych anegdotek głównie na temat drugiej wojny światowej.
Dramaturg (Agnieszka Wolny-Hamkało) za pomocą swojego scenariusza, nie pokazała nic odkrywczego. Klasyczne „okrucieństwo wojny i jej bezsensowność” czy „różnice między młodym a starym pokoleniem w
czasie konfliktu zbrojnego” zostało pokazanie już wiele razy znacznie lepiej. Choć na pewno należą się ukłony za odwagę twórców, by wbrew zarządowi teatru zrobić spektakl tak brukający polskie
świętości, a także widowisko tak wulgarne i naturalistyczne, często wręcz niesmaczne…
Mimo wad, ogląda się je naprawdę przyjemnie, co mam nadzieję nada kierunek dla tworzenia kolejnych dzieł. By życzenia mogły się ziścić, na spektakl muszą
przychodzić widzowie, co jest nie na rękę władzom teatru. Zostało przykazane działowi marketingu, by nie był on w żaden sposób promowany, więc aktorzy w nim grający sami muszą teraz nagłaśniać jego
istnienie, inaczej po styczniowym (2020 r.) secie zostanie on zdjęty z afisza. Zróbcie sobie i komuś bliskiemu tę przyjemność i wybierzcie się 4 lub 5 styczna do Polskiego, a przy okazji będzie to
też miły podarunek noworoczny dla wrocławskiej kultury.
Zagrajek | zdjęcie: Teatra Polski | Tobiasz Papuczys