Czego Lubrano nauczyła nas o pogodzie (ducha)?
Data opublikowania:
10.10.2019
Wakacje, wakacje i po wakacjach. Czy wszyscy aby na pewno wzięli głęboki oddech na ten semestr? Zaczynamy!
Początek października każdemu kojarzy się inaczej. Dla jednych jest to smutny czas wstawania w środku nocy, czyli o godzinie 6 rano, dla innych wręcz przeciwnie –
rozpoczęcie nowego, magicznego etapu w życiu, jakim są studia. Poznawanie nowych ludzi, imprezy do białego rana oraz PRZEDE WSZYSTKIM poszerzanie swoich edukacyjnych horyzontów to rzeczy, za
którymi z pewnością spogląda świeży narybek Uniwersytetu Ekonomicznego.
By chociaż trochę spróbować osłodzić nam ten czas, władze uczelni po uroczystej inauguracji zorganizowały koncert oraz godziny rektorskie dla studentów mających w tym czasie zajęcia. Mieliśmy
okazje zobaczyć i usłyszeć na scenie CKU Natalię Lubrano, uczestniczkę dziesiątej edycji programu „Must Be the Music” z akompaniującym jej na gitarze Hubertem Radoszką.
Koncert rozpoczął się utworem, który każdy z nas powinien mieć w sercu, wchodząc na salę egzaminacyjną – Eye of the Tiger, wykonanym w charakterystycznym dla Natalii, jazzowym stylu.
Wokalistka, ubrana w kwiecistą marynarkę i żywo zachęcająca wszystkich do śpiewania i klaskania razem z nią, na pewno poprawiła humory wszystkich studentów. Mogliśmy usłyszeć w jej
wykonaniu takie utwory jak Ain't nobody czy Teen spirit Nirvany.
„Trzeba nawiązywać do historii. Pewne utwory wywierają na nas wpływ na cale życie” – mówiła artystka, tym samym zapowiadając utwór z repertuaru polskich klasyków „Czas nas uczy pogody” Grażyny
Łobaszewskiej. Nie można jednak zapominać o jej towarzyszu, który swoją mistrzowską grą wywoływał zachwyt na twarzach widzów. Całość nasi goście postanowili zakończyć utworem It's a
man's world, który to postawił swoistą kropkę nad „i” całego wydarzenia.
Wychodząc z sali, nie widziałam osoby niezadowolonej lub bez uśmiechu na twarzy. Cały koncert zdecydowanie można zaliczyć do udanych, a my czekamy z niecierpliwością na kolejne odwiedziny artystów.
Karolina "Pingwin" Durkacz, fot. Eryk Dorobek, Paweł Mildner