To, że część trzecia gry to król wśród Heroesów, jak lew jest królem dżungli, wie każde dziecko i nie inaczej ma się sprawa z muzyką. Dźwięki z tej odsłony towarzyszyły większości z obecnych na sali sporą część dzieciństwa. Odnoszę wrażenie, że przynajmniej cześć muzyków na scenie przeżyła w młodości to samo. Niesamowita energia biła ze sceny, szczególnie podczas bisu, a przy tym poziom orkiestry był niezwykle wysoki. Melodia z menu głównego, motyw z zamku Cytadela i wreszcie combat theme wywoływały na zmianę gęsią skórkę, dreszcze i niekontrolowany opad szczęki. Zresztą za realizację ostatniej z wymienionych kompozycji wykonawcy dostali owacje na stojąco.
W drugą część serii nie miałem okazji nigdy grać, a „czwórkę” odpaliłem zaledwie parę razy. Nie przeszkodziło mi to jednak w doświadczaniu kompozytorskiego geniuszu Anthonego Romero, który przez cały koncert nawiązywał do klimatu serii. Jednakże dało się wyczuć wśród widowni w tym czasie lekkie znudzenie, lecz nic dziwnego – każdy woli słuchać, za ciężko zarobione pieniądze, swoich ulubionych utworów z ukochanego epizodu sagi.
Znacie to uczucie, gdy pomimo swojego wieku i powagi, jesteście szczęśliwi jak siedmiolatek po otwarciu wymarzonego gwizdkowego prezentu? Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie byłem w takim stanie jeszcze godzinę po wyjściu z sali koncertowej. Jeżeli kiedykolwiek lubiliście jakąś odsłonę „Hirołsów”, gdy będzie taka okazja, zróbcie sobie tę przyjemność i dajcie się oczarować jednemu z najbardziej ikonicznych i kultowych soundtracków w historii gier wideo.